poniedziałek, 21 maja 2012

Rozdział trzeci.


- Dałaś mu to? No opowiadaj, jak tam? Gadaliście? - dopytywała nieprzerwanym potokiem słów rozentuzjazmowana Rosallie.


- Byłaś tam..przecież widziałaś..


- Czyli..


- Nie, nie poznał, nie spojrzał nawet, więc w sumie kto wie, czy jakby podniósł jebany wzrok to by mnie poznał. Chuj mu kurwa w dupę, nienawidzę go! Pewnie wyrzucił to co mu dałam, a kurwa tam był moj pierścionek, wyraz jego jebanej kurwa w dupe miłości, jestem wściekła!!


- Kochaniee..myślmy pozytyw.. – przyjaciółka nieudolnie próbowała uspokoić jak i również pocieszyć Martę.


- Widzisz tu gdzieś kurwa jakieś pozytywy ja się pytam?! -Nie dość, że jej przerwała to jeszcze i się na nia wydzierała. Lecz Rosie nie miała do niej żalu, wiedziała, że najpierw przychodził gniew, później lekkie niedowierzanie, a dopiero pod sam koniec zaczynała zwyczajnie wpadać w dół, wiedziała, że to taka przejściowa strefa.


- Przepraszam, że kazałam Ci tu przyjechać, znów się myliłam..wybaczysz mi kiedyś..?


- Wybaczyłam, chciałaś dobrze, ale niestety ja w życiu moim jebanym nie mam skurwiałego szczęścia, mam niedojebanego pecha!


- Nie mów tak..


- Pozwolisz, że wróce sama do hotelu, bo jedziemy jutro prawda?


- Tak, jest już..


- Nieważne, spotkamy się w pokoju. Chce pomyśleć, musi do mnie wszystko spokojnie dojść.


- Uważaj na siebie! - Jednak Marta tego nie usłyszała już,była kilka kroków od niej, szła w stronę miasta, w stronę hotelu, bardzoniespokojnym krokiem, w połowie drogi się rozpłakała, ale to było zwyczajnie doprzewidzenia.


Szła w stronę hotelu, było to kilka przecznic dalej, jednak wystarczająco dużo czasu na przemyślenia. Tennessee było nowoczesnym miastem, jednak nie ma porównania z takim Los Angeles, właśnie, teraz przyszedł czas na rozmyślanie na ten temat, dlaczego ten pieprzony skurwysyn tam pojechał? Tylko po to, aby się zmienić w jeszcze gorszego skurwysyna! Tak,właśnie dlatego, wcale nie dlatego, że chciał spełniać swoje zakurwiałe nic niewarte marzenia, albo chciał się pozbyć balastu życiowego, którym był nie kto inny jak Marta. Oczywiście nie wiedziała tego, ale w tym momencie tak wiele myśli przebiegało jej przez głowę, że zdążyła pomyśleć o wszystkim.


- No i czego kurwa się idiotko spodziewałaś, że kurwa rzucici się w ramiona krzycząc 'jak ja za tobą tęskniłem, nigdy więcej nie chcę cię opuszczać, teraz będziemy ze sobą już na zawsze!' Tak sobie to kretynko wyobrażałaś? - Pytało jej drugie oblicze, niczym diabeł i anioł, które podpowiadały, co dalej poczynić.


- Tak, szczerze to..Właśnie tego się spodziewałam, nie inaczej! Jestem pojebana! Jestem pojebana! - Odpowiadała sama sobie, widać naprawdę popadała w paranoje. Miała już rozdwojenie jaźni, ale..Dobrze jak widać jej z tym, przynajmniej jest, z kim porozmawiać.


- Jesteś pojebana! No przecież próbuje uświadomić ci to, od kiedy się urodziłaś!


W tej chwili poczuła się źle, zakręciło jej się w głowie, ukłucie w sercu, mało nie powaliło jej na ziemię. W myślach powtarzała 'tylko nie teraz, tylko nie teraz'. Jednak się stało, musiała usiąść, przechodziła na całe szczęście obok parku, więc siadła na ławeczce, w ostatniej chwili. To wszystko zaczynało ją przerastać. Nie potrafiła już teraz normalnie myśleć, siedziała i płakała na tej ławce, nie mogła przyjąć do wiadomości tego, że nawet nie spojrzał. W głębi tak bardzo chciała, aby ją poznał, aby wszystko było tak jak miało być. Mieszkać ze sobą, wyjeżdżać, miał brać ją wszędzie ze sobą, miało być po prostu wspaniale, a i tak najważniejszy w tym wszystkim miał być fakt bycia ze sobą. Nie chciała nawet gdzieś z nim jeździć, czy pokazywać się, po prostu chciała być jego własnością, mimo, że brzmi to dość dziwnie..Ona tego pragnęła. Chciała, żeby powtarzał, ze jest tylko jego, z nikim się nią nie będzie dzielił, jest tylko dla niego i zawsze będzie. Ale co chodzi oczywiście o obie strony, aby mogli mówić sobie to nawzajem, nie inaczej.


- Kurwa to tylko wymysł mojej zakurwiałej chorej wyobraźni. – Przeniosła myśli na głośne mówienie do siebie. – Zajebiście! – To już praktycznie wykrzyczała do samej siebie, nieważne, że zwróciła uwagę grupki przechodniów, na pewno nie szli na spacer, bo, od kiedy to..Ludzie mają swoich ochroniarzy. Znów ukłucie w sercu, ale nie, to nie mógł być on z zespołem, nie chodziliby po parku w środku nocy. A jednak, to byli oni, szli do baru, który był nieopodal tego właśnie parku, a kto wie, jakie niebezpieczeństwa mogłyby ich spotkać przez drogę do niego, samemu. – Nieważne kurwa, co mnie to obchodzi. – Znów mówiła sama do siebie. Wstała z ławki, postanawiając dłużej tu nie siedzieć, wiele różnych nieprzyjemnych typków kręciło się dookoła. Pewnie też tak jak ona wracali z koncertu, chociaż nie wyglądali oni na fanów tego typu muzyki, wyglądali jak zwyczajne oprychy.. Dlatego właśnie wolała ulotnić się z zasięgu ich niezidentyfikowanego wzroku. Mógł w sumie mówić wszystko, ale jednak nie miała ochoty być kimś na kim skupiały się ich wzroki. Szła prosto do hotelu, akurat przechodziła obok tego baru do którego wydawało jej się, że wchodzi zespół.. A czy to ważne, chuj ją to obchodzi, był on już u niej całkowicie skreślony, nawet narrator zapomina się, że bohaterka ma go głęboko w dupie.


- Co za śliczny tyłeczek na godzinie dwunastej. - Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawił się.. Wiadomo znikąd, a dokładniej z.. Właśnie pojawił się Axl niejaki Rose. A posiadaczką tego tyłeczka była właśnie niejaka Marta. Lecz nie zwróciła na to najmniejszej uwagi, z resztą nawet nie sądziła, że to było do niej. - Gdzie kurwa uciekasz! Pozwoliłem? - Wtej sekundzie właśnie znalazł się obok niej, w dodatku jego łapy znalazły się jak dla niej za blisko, bo nachalnie ściskały jej wyżej wymieniony tyłek.


- Czy ty się kurwa dobrze..- W pierwszej chwili w ogóle nie kontaktowała, chyba jednak nie zauważyła, że wcześniej do niej krzyknął. Nie raz tak miała, z resztą praktycznie zawsze zatracała się w myślach, szczególnie gdy miała zły humor.


- Ze mną wszystko w jak najlepszym zajebistym porządeczku śliczna Z tobą będzie wszystko dobrze jeśli w tej sekundzie właśnie udamy się na tak zwaną przechadzkę, jednak nie zbyt daleko, bo.. - W tej chwili została zaciągnięta za nadgarstek do przepięknej urody ciemnej uliczki, o ironio, czyżby czekał ją seks z..nie, nie mogła jakoś przetworzyć tego wszystkiego.


- William kurwa..


- Znamy się dziwko, że mówisz do mnie w ten, a nie inny sposób?! - Twarz do tej pory spokojna przybrała bardziej zdenerwowany wyraz, widać jego prywatne, młodzieńcze życie było tematem tabu.


- I tak, i nie..


- Co to ma kurwa znaczyć, próbujesz się ze mnie nabijać?!


- Chyba żartujesz..


- Zaraz ci wpierdolę..


- Uważaj bo ja się tak boję..


- Milcz kurwa, bo zaraz ci wyjebie, dziwka jakaś nie będzie się do mnie w taki sposób odzywała..


- Dziwka nie, ale ja dziwką nie jestem, od tego za..


- Morda.. czekaj-czekaj.. nie spotkałem cię już gdzieś? Wydaje mi się, że..


- Możesz mnie puścić? - Sama dziwiła się, że może tak swobodnie z nim rozmawiać, chyba gdyby wiedział kim była, wtedy byłoby jej o wiele ciężej, chociaż nie wiedziała dlaczego, akurat tak. Niestety w odpowiedzi dostała jedynie głębokim spojrzenie w oczy. Jego oczy były akurat zmrużone, twarz pokazywała, że usilnie próbuje się skupić, przypomnieć cokolwiek,wygrzebać jakieś wspomnienia z głębi, z najgłębszych rejonów i zakamarków mózgu.


- Nie?


- To patrz!


Dziewczyna wyrwała się z jego już lżejszego o wiele uścisku w momencie w którym zwyczajnie za bardzo skupił się na myśleniu, aniżeli pamiętaniu o trzymaniu jej mocno, bo może po prostu spierdolić. Teraz już nieźle przyspieszonym krokiem podążała w stronę hotelu, nie zatrzymywała się, nie rozglądała, zwyczajnie pruła do przodu.







1 komentarz:

  1. Szkoda tylko , że nie powiedziała mu kim jest . A tekst "nie mam skurwiałego szczęścia, mam niedojebanego pecha! " mnie powalił : D

    OdpowiedzUsuń