poniedziałek, 21 maja 2012

Rozdział ósmy.




Załatwiłem koncert. Niestety nie będzie on na szeroką skalę. No cóż, sorry, ale skoro chcę jechać tam już, teraz, jutro, czy po jutrze, to kuźwa nie będzie się dało nic zorganizować większego. Ale przeżyjemy, no kurwa, trzeba będzie, nie?
- Nie bądźcie takimi skurwysynami, zgódźcie się! No kuurwa..- jęczałem im w sposób żałosny, poniżając się jak nie wiem, siedziałem jak ten ciul z wódką w ręce próbując od dobrej pół godziny przekonać ich do mojego pomysłu.
- Ja dalej kurwa nie rozumiem po chuj? - zauważyłem, że Slash kurewsko się powtarza.
- Ja właśnie kurwa też nie potrafię zrozumieć, zobaczyłeś jakąś laskę i teraz chcesz się zesrać, bo nagle rozbudziła sie w tobie pieprzona miłość, co za kurewski bezsens. - teraz powiedział Duff, kręcąc głowa i mlaskając coś pod nosem. - Jakbyśmy to my chcieli coś takiego zrobić, to byś nas wyśmiał prosto w twarz, bo przecież my jesteśmy pojebani, ale stękać nad głowa to potrafisz jak czegoś chcesz! - jaki Duff potrafił być wkurwiający, a zarazem trafić w kluczowy punkt, bo właściwie to co mówił było prawda.
- Ja nie stękam popaprańcze to od tego można zacząć, tak? Trząsnę cię zaraz tą butelką jak nie zmienisz jebanego tonu. - dobra, teraz może trochę przesadzam, ale kurwa tylko troszeczkę, no bo chuj mu w dupę, nie będzie mi mówił, że stękam, czy kurwa próbował podejść, żebym się przyznał, że ma rację.
- A przyjeb, ale wtedy jeszcze gorzej będziesz miał, bo sobie nagrabisz i nikt się nie zgodzi, kurwa nie wpadłeś na to? Możesz jechać do tej..jak jej tam samemu, na chuj ci akurat my? - był naprawdę uciążliwy, nie zamierzał przestać, bo najwidoczniej wiedział, ze ma racje, chociaż jej nie miał. W sumie..sam już kurwa nie wiem.
- No kurwa właśnie! A jak kumpel w potrzebie to nie masz czasu, albo ci się nie chce bo masz lepsze rzeczy do roboty. Taki z tobą interes, przyjacielu zasrany. - teraz dodatkowo się kudłacz włączył i jeszcze go popierał, toż to szmata niewdzięczna!
- Jasne kuźwa, ale wy nie chcecie nic więcej skurwysyny jak wóda czy fajki, albo dziwki, a to, to ja akurat wam załatwiam, może mordę w końcu przymkniecie? Bo nie rozumiem o chuj chodzi?! - już naprawdę ledwo kuźwa wyrabiałem, jednocześnie jakoś mi było głupio, czułem się jak ten ciul, ale chciałem dopiąć swego, mimo wszystko. - To. Jest. Marta! - wycedziłem jeszcze, bo nie pozwolę mówić na nią 'jakaś tam' może jeszcze dziwka..
- Byś się już kurwa nie kompromitował, idioto! Wszyscy kurwa wiemy, że jak chcemy pogadać chociażby o próbie, to tobie nigdy nie pasuje przełożyć. - teraz się odezwał Izzy, widać wszyscy popierali Blondasa a ja byłem bez kurewskich szans.
- Tak samo jak moja matka leżała w szpitalu, to nie mogłeś przełożyć pieprzonej próby, bo ty nie możesz, bo ustaliliśmy. A potem co? Siedziałeś kurwa w domu i drapałeś się po jajkach, ale tobie nie pasuje, bo nie jest ważne co się dzieje w mojej pieprzonej rodzinie, nawet jeśli chodzi o tych najbliższych ale że jakaś tam kurwa Marta ci się przypomniała to musisz natychmiast lecieć na drugi koniec kraju, ciebie pojebało, jesteś idiotą i pierdolonym egoistą! - chyba biednemu Hudsonowi nerwy wysiadały, bo już się na mnie darł, co za cioty, co za cioty, nic tylko histeryzują. A ja wyłapałem tylko jedno, czy dokładniej dwa słowa, do których mogłem się przypierdolić..wyrwane z kontekstu mogą być czymś do czego się przypierdole. Jestem zajebisty!  
- Zaraz ci sukinsynie dam wyzywać Martę od kurw! - wstałem do niego, w taki sposób, aby właśnie już mu wyjebać, Hudsonkowi jebanemu. Naprawdę wolałem o tym aniżeli się..przyznawać..do kurwa w dupe jebanego błędu.
- Kurwa nie o to idioto chodziło, nie o to! Boże ty jesteś zjebany, po prostu nienormalny. Pojebany jesteś. Brak mi kurwa słów. - kręcił głowa, bo po prostu nie wierzył, że można być aż do tego stopnia idiotą, naprawdę nie wierzył, że można. - żebym ja ci nie przypierdolił i kurwa wszyscy mi pomogą, bo ty jesteś nienormalny! - darł się na mnie jak jakiś idiota, co ma nierówno pod sufitem, a ja ledwo się hamowałem aby mu nie wyjebać.
- Dobra, bo nie pozwolę, abyś kurwa wyzywał ją, tak?  - opuściłem rękę, wróciłem na miejsce, trzymając łeb miedzy nogami próbowałem się uspokoić. - Ogarnijcie wszyscy kurwa! Słuchajcie! Ma dwie koleżanki, bliskie dwie kurwa koleżanki. Dobrze się ją posuwało, dlatego też chce właśnie pojechać, czaicie? Chce kurwa wszystko wyprostować i zabrać ją ze sobą tu, do LA, bo kuźwa chce mieć kogo posuwać, a ostatnio dziwki mi ubrzydły, zacząłem się badać i mogę się niedługo syfa nabawić. - tak, to chyba ich ruszy, chociaż kurwa żałuje, że w taki sposób muszę ich przekonywać, kurwa.
- Widzisz, nie można było tak od razu?! - Duff już sie poderwał, bo jemu się to podobało, już mu się spodobał ten pomysł. Wiedziałem, że  tym ich przekonam. - tak, więc teraz rozumiem..tutaj jest trudno znaleźć panienkę która nie piszczy na twój widok i nie dostaje orgazmu przy kontakcie wzrokowym, wreszcie jakieś konkrety! - tak, jeden już jest. Postępy, wreszcie jakieś kurwa postępy.
- Pierdol sobie tą swoją Martunię, pierdolcie się kurwa wszyscy, ale beze mnie. Ja już mam tego wszystkiego dość, a ciebie szczególnie, rzygam tobą Rose, wiesz?! Rzygam, mam po dziurki w nosie twojego chujowego zachowania, teraz ja będę miał cię w dupie, bo może posuwanie w życiu najważniejsze nie jest. - nagle Slash zaczynał gadać mądrze, aż mnie przycięło. Złapał za kurtkę i wyszedł trzaskając drzwiami, chyba on nie zamierzał zareagować przychylnie tak jak zrobił to Blondas.
- Kuźwa, dzięki! - wstałem i uścisnęliśmy sobie z Duffem ręce jak zawsze, musiałem chyba coś zaradzić. Ale dobra. Zaraz. Chwila moment. - Teraz Stradlin, piszesz się na to czy nie? - chciałem iść do kurwa Slasha, ale nie wiem czy coś z tego wyjdzie, skoro muszę najpierw przekonać wszystkich innych, to znaczy Izziego, bo Steven raczej jest za. Jak zawsze.
- Ja mam wyjebane, nie będę się kurwa mieszał, wszystko mi jedno gdzie pije, chlam, ćpam i jakie laski pierdole, tyle ode mnie. - zapomniało mi się chyba, ze Stradlin to ma na wszystko wyjebane i jemu to wszystko jedno zawsze i wszędzie.
- Ja sie zgadzam! Jeśli masz się poczuć lepiej, w końcu jesteśmy kurwa kumplami. - i to mi się podoba, taki Popcorn to nigdy nie stwarzał problemów, zawsze był miły, potulny. Naprawdę to się nazywa kumpel nie ma to tamto.
- Tak, chciałem kurwa zwyczajnie zapytać cię o zdanie, skoro później będziesz pieprzył, że się nie interesuje i wszystko załatwiam sam, organizuje sam, bo oczywiście nie wiedziałeś nic, bo przecież później macie pretensje. Whatever. - poszedłem w jego ślady i olałem ich wszystkich, żeby już można było iść do jebanego Slasha, trzeba było.
Slash tymczasem sobie spacerował wzdłuż Sunset strip. Nawet nie chciało mu się chlać, czy iść na dziwki, bo wreszcie sobie uświadamiał w jakim bagnie żył i że przyjaciele których miał skupiają się na trzech rzeczach i to wokół nich kręcił się świat. Chyba trochę go to przytłaczało, że nie mógł na nikogo liczyć, a nawet nie miał bliskiej osoby, której może powiedzieć, że wszystko zaczyna go czasem przytłaczać. To takie chore, że dopiero teraz siedząc sobie na murku przy jakimś sklepie muzycznym zaczął sobie wyobrażać na przykład siebie z żoną i gromadką dzieci, a potem dotarło do niego, że nigdy tak naprawdę nie był zakochany, bo wszystko przychodziło mu do tej pory..samo.
Musiałem tego pojeba poszukać. No i nie trwało to długo, bo go znalazłem. 
- Nie uciekaj skurwysynie tylko. Chce pogadać, więcej nie chce. - podszedłem do niego, stanąłem przed nim i oczywiście musiałem się w sobie zebrać, aby mu nie wygarnąć najzwyczajniej w świecie. 
- Pogadać? Jak masz drzeć na mnie mordę i skakać mi do gardła to dziękuje bardzo, a jak nie to gadaj ja nie bronie. - wzruszył ramionami i nawet na mnie nie spojrzał. Nawet nie mówił wściekłym głosem, a normalnym, po prostu chyba zaczynał się trochę w tym gubić, było po nim widać. Sam miałem chwilami dość i czułem się w tym świecie dziwnie, ale z drugiej strony..kochałem to.
- Będziemy rozmawiać. Może teraz będę gadał jak pojebany, ale kuźwa mam to gdzieś, czaisz? - westchnąłem głęboko zanim zebrałem się w sobie, aby coś powiedzieć. - Więc kuźwa..chciałbym ją odzyskać, to tyle, rozumiesz? Nie chce być takim skurwysynem. Może dla świata tak, ale nie dla niej! Jak mi napisała ten pieprzony list i kiedy go czytałem czułem się taki malutki. - zacząłem mu pokazywać nawet w powietrzu. - Mam mówić dalej, czy chcesz coś wiedzieć, powiedzieć? Chce wiedzieć czy mam już spierdalalać, bo nie mam zamiaru tym razem się wpierdalać i wrzeszczeć na ciebie. - przerwałem tylko dlatego, że..chciałem pokazać, że interesuje mnie jego zdanie.
- Nie mogłeś tak od razu? Do kurwy jesteśmy kumplami, tak?! Ale dobra, wiadomo, że się wstydzisz uczuć, każdy się wstydzi. Zresztą to normalne, że ci na niej zależy i że chcesz ją odzyskać, a nie stale popierdalać za jakimiś szmatami. Chodzi o to, że po prostu mnie wkurzył fakt, że ja muszę coś robić jak ty chcesz a jak ja coś chce to ty na to zlewasz, rozumiesz? Pojadę, wiesz że pojadę bo bym kurwa nie puścił cie samego. Jesteśmy w sumie jak pierdoleni bracia..ale chyba pierwszy raz sobie uświadomiłem w jakim świecie żyje i to..to chyba tyle. - Osz cholera, jeszcze tak poważnej rozmowy nie miałem. A po Hudsonie? W życiu bym się nie spodziewał takiej inteligencji.
- Zrozum kudłaczu, że powiedziałem to tylko dlatego, że sądziłem..tak, sądziłem, że taka perspektywa posuwania was akurat przekona bardziej niż moje łzawe wypocenie jebanych tkliwych słów o tym, że mi na niej zależy. - znów przerwałem i zacząłem się mu przyglądać, naprawdę się nie spodziewałem. Ale to w sumie dobrze, że nie tylko ja się zachowuje jak ciota. - Wiesz, Sweet Child o Mine jest o niej. - powiedziałem tak, może to opisze moje jebane uczucia, czy dokładniej nie będę musiał sam się poniżać przy nim.
- Ach tak, czyli że to jest o niej? Wszystko jasne. - skinął głową i głęboko westchnął. - Dobra, pojadę. Wiesz, że pojadę, więc chyba nie musisz się już męczyć? Tak sobie myślę. - zaśmiał się pod nosem i machnął na to ręką. Widać już mnie rozumiał, nie było tak źle, tylko po prostu nie było mu lekko i to było po nim widać, zdecydowanie było widocznie widać.
- Pojedziesz, no to zajebiscie. - aż mi sie zaczęła morda cieszyć, ze powiedział to i śmiał sie, a to jednak jest cos dobrego. - I ten..no..- zacząłem dukać, cos mu sie należało. - To ten..ja kurwa ten..prze..no kurwa sorry, nie? Przykro mi, ze jestem sukinsynem, rozumiesz? - jeszcze chyba nigdy bez zająknięcia nie powiedziałem, wiec to i tak w chuj duży wyczyn jest.
- Tak, rozumiem cię, owszem. Nie stresuj się tak, wszystko rozumiem. - zaśmiał się i skinął głową, bo jak widać potrafił o tym nie myśleć i jakoś względnie to wszystko zlać, odpuścić żeby już mi nie jęczeć nad głową. Chyba rozumiał po prostu, ze tego mi było trzeba. - Nie musisz się wysilać na te pieprzone przeprosiny, wiem że ci przykro, że nie jest łatwo i w ogóle..ale ja po prostu się wkurwiłem, też mam prawo. Naprawdę nic wielkiego. - poklepał mnie po plecach i pokiwał głową, uśmiechając sie tak po swojemu i poprawiając swoje okulary.
- No dobra kurwa, ale..patrząc kurwa realnie to naprawdę zajebiście się ją pierdoliło. - ja jednak wiem, że on też o tym myślał, mimo, że pieprzył coś o tym, że.. Whatever. Wiadomo o co chodzi. - Chodźmy stąd, idziemy kurwa się schlać. Ale serio mówiłem o tej jebanej koleżance, poruchamy oboje, no ja ci to mogę obiecać. - zacząłem iść, pokazując mu, żeby zostawił już ten jebany murek  w spokoju, no kuźwa.
- Tak, poruchamy jak zwykle, bo przecież my mielibyśmy nie ruchać? Pff, no daj spokój to oczywiste że poruchamy! - roześmiał się i podniósł tyłek z tego murka, no cóż wracał stary, dobry Slash. - Tak, idziemy opić nasz lot do Indiany i to, że będziemy pieprzyć zajebiste panienki, oj tak..to sie nazywa powód do picia! - pokręcił głową i nawet sam zaczął mnie ponaglać, żebyśmy już jak najszybciej mogli się znaleźć w jakimkolwiek barze.
- A nie mówiłem kurwa, że nam się poszczęści, że tam pojedziemy, ale wy musicie mi robić..tak, ja się zamknę. - sądziłem zwyczajnie, że zaczynam pieprzyć od rzeczy. - Ale kurwa, jaka ona jest zajebista. Piękna, zgrabna, kuźwa jak ja sobie przypominam jak jęczy to mi staje, na samo wspomnienie. A co mówić kurwa jak ją zobaczę. Czy ty sobie zdajesz z tego sprawę? - podniecałem się, no i? Kurwa, w końcu ją zobaczę, no więc właśnie, prawo mam!
- Tak zamknij się nie psuj atmosfery. - powiedział z takim wymuszonym uśmieszkiem przyklejonym do twarzy i mówił przez zęby, jednak szybko się roześmiał. - to faktycznie musi być zajebista, skoro na sama myśl ci staje nono, naprawdę musi być..no dobra, bo się zapędzę, a nie chcemy żebym miał na nią ochotę. - widać wszystko wróciło do normy, wszystko wróciło już do normy jak widać, było zajebiście, bo wreszcie wracał stary Slash.


2 komentarze:

  1. Zabije Cię za to, ze nic nie powiedziałaś! Proszę o informowanie mnie :D bad.ass

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry rozdział . Widać , że się Rose stara , bardzo dobrze: )

    OdpowiedzUsuń